Jak sprawdzić auto przed zakupem?

2

Przymierzając się do zakupu samochodu używanego, wielu przyszłych właścicieli zagląda do portfela i kalkuluje – kupić tanio. Z kolei sprzedawcy chcą – co zrozumiałe – zyskać na transakcji, słowem zarobić i niejednokrotnie pozbyć się problemu. Wiedząc, czym kierują się kupujący, używają określeń „samochód- igła”, albo „z garażu dziadka”. Te dwa zwroty potrafią przyprawić o zawrót głowy i przesłonić rzeczywistość, która w bardzo krótkim czasie może okazać się druzgocącą porażką wymagającą wielu nakładów finansowych.

Ze sprawdzonego źródła

Prawda jest taka, że prawdziwe perełki w okazyjnej cenie praktycznie nie istnieją. Wywołany „samochód dziadka” widzimy w garażu obłożonym watą i przykrytym grubą pierzyną, tymczasem, gdyby przyjrzeć się bacznie tego rodzaju ogłoszeniom, można dojść do wniosku, że owy staruszek musiał być co najmniej kolekcjonerem różnych marek pochodzących z wielu zakątków Europy!

Porzućmy więc nadzieje o cudownym zrządzeniu losu i przyjrzyjmy się temu rynkowi w sposób racjonalny. To, co na zdjęciu wygląda imponująco, a wraz z opisem jawi się jako autentyczny cud niezniszczalnej motoryzacji, przy bliższym poznaniu okazuje się tombakiem udającym złoto. Najprostszy przykład pokazuje, że nie wszystko, co ma cztery kółka, jeździ – kochane przez wszystkich kultowe „maluszki” można kupić już za 500 złotych, ale te same rocznikowo modele potrafią być droższe od najtańszych nawet czterokrotnie! Liczy się jakość, utrzymanie i sprawność. Zanim zaczniemy skakać z radości, oceńmy minusy w kontekście kolejnych, najbliższych inwestycji. Nie czarujmy się, że takowych nie będzie, zwłaszcza jeśli kupujemy samochód 10-letni i starszy. Sprawdźmy, które marki są najbardziej wytrzymałe i odłóżmy marzenia o słabszych, choć bardziej wpadających nam w oko francuzach, stawiając na niemiecką i japońską jakość. Rozgryźmy myślenie sprzedającego i odróżnijmy tego, który jest świadom swego produktu i pozwala na wnikliwe jego skontrolowanie, od tego, który po prostu chce się pozbyć problemu, który częściej stoi niż jeździ.

Szukamy pod lupą

Oglądając samochód, który nas szczególnie interesuje, powinniśmy zachowywać się jak Sherlock Holmes wyszukujący wszelkich oznak korozji i wcześniejszych stłuczek. Kontrolujemy stan kół i opon – zdarte bieżniki wiążą się z kupnem nowego kompletu, który nie kosztuje groszy. Bezapelacyjnie należy zajrzeć pod samochód, dół powinien być czarny, a nie czerwony od rdzy. Przy tej okazji ujawnią się nam progi i elementy gumowe, które nie mogą być sparciałe i popękane. Sprawdźmy, czy nie ma wycieków oleju z silnika i skrzyni biegów, przyjrzyjmy się okolicom amortyzatorów. Kolejnym punktem jest serce – czyli komora silnika. Otwieramy maskę i – albo zastaniemy uderzającą czystość, albo też nie będziemy w stanie przedrzeć się przez grubą warstwę tłuszczu i starego brudu. Interesują nas wszystkie mokre plamy – wycieki oleju – połamane elementy, jakość i stan kabli, zbiorniczek wyrównawczy, stan oleju. Elementem, który powinien nam towarzyszyć jest aktualna i wiarygodna książka serwisowa, bądź rachunki z wizyt w serwisie. Brak dokumentów to dla kupującego znak ostrzegawczy, którego nie można bagatelizować.

Zaglądając do wnętrza, czujne oko powinno skierować się na drążek skrzyni biegów – wytarty świadczy o intensywności użytkowania, podobnie jak kierownica. Nie dajmy się zwieść podejrzanej nowości. Jeśli kierownica wygląda jak nieużywana, z całą pewnością jest albo wymieniona w całości, albo została naszyta na nią tapicerka – w takim przypadku zauważymy różnicę w szwach i grubszą teksturę. Włączając silnik, słuchamy – płynność bez szmerów to dobry znak, który nie zwalnia nas bynajmniej z jazdy próbnej, podczas której sprawdzamy działanie skrzyni biegów, sprzęgło i działanie hamulców. Przy okazji sprawdzamy działanie wszystkich urządzeń.

Fachowym okiem

Jako że nie zawsze mamy możliwość precyzyjnego sprawdzenia tego, co nas interesuje, a w transakcjach na tę skalę powinno rządzić ograniczone zaufanie można – a wręcz trzeba – sięgnąć po profesjonalne metody. Zaskakująco niski przebieg, po sprawdzeniu w serwisie może się okazać szokującymi milami, o których nie było mowy, a słoniowa grubość lakieru odkryje prawdę o kolizjach, których podobno nie było. Oczywiście, informacja VIN znaczenie ułatwia sprawę, jednak system w naszym kraju działa stosunkowo niedługo i nie zawsze jest satysfakcjonującym źródłem. Rozwiązaniem bezpiecznym, które odpowie na nasze pytania, będzie zaufany dla nas punkt ASO.

Przy tworzeniu tekstu brał udział portal http://www.serwis-zue.pl/

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *